5 stycznia 2016

Przyjaźń za dwadzieścia sztabek złota

Smok wawelski./ Fot. Eirne.
Źródło: wikipedia.org


Kiedyś około stu lat temu, żył nad Wisłą w jamie Smok Wawelski. Żył samotnie i było mu z tego powodu smutno. Nikt go nie lubił i wszyscy się go bali. Był również bezpodstawnie osądzony, o wykradanie owiec z zagrody, czego oczywiście nigdy nie robił. Nawet lubił owce, bo one jako jedyne stworzenia na ziemi, dotrzymywały mu towarzystwa. Zresztą, nawet gdyby był to smok, który podbiera owce farmerom, to na pewno po prostu z samotności, gdyż nasz smok był wegetarianinem i nigdy nie wziąłby do pyska czegoś, co zawiera chociaż trochę mięsa… 
Któregoś dnia, gdy smok pił wodę z rzeki, zobaczył chłopca. Był on szewcem, który pomagał ojcu w szyciu butów. Chłopak wyglądał na najwyżej 7 lat. Zbliżył się do smoka i powiedział: - Cześć. Mam na imię Julek, a ty? - No... Ja jak widzisz jestem Smokiem Wawelskim. Po co tu przyszedłeś? Nie boisz się mnie? - Nie. Pobawimy się? -odparł Julek. - Oczywiście! – rzekł smok. Smok nie wierzył własnym uszom. Nareszcie ktoś chciał się z nim bawić! W dodatku chłopczyk wydawał się miły i zabawny. Razem spędzili długie godziny na zabawie i wspólnych rozmowach. Wieczorem, gdy dzieciak musiał już wracać, smok czule się z nim pożegnał. Julek obiecał zaś, że jutro też przyjdzie. Natomiast nasza bestia leżąc w jamie rozmyślała o wszystkim co się dzisiejszego dnia stało. Czy pomocnik starego szewca z miasteczka przyjdzie jeszcze kiedyś? Czy to wszystko nie jest tylko snem, z którego za chwilę się obudzi? Czy na tym okrutnym świecie jest jednak ktoś, kto naprawdę go lubi? Dręczony nadmiarem myśli gad w końcu zasnął czekając na nadejście świtu. Można powiedzieć jednak, iż nie wszystko było w porządku. Co prawda chłopiec przyszedł następnego dnia, ale ze złymi wiadomościami. Król za głowę „monstrum” żyjącego w jaskini wyznaczył nagrodę wysokości dwudziestu sztabek złota. Smok mimo wszystko nie przejmował się tym zbytnio. W końcu miał przyjaciela, prawdziwego przyjaciela. Przynajmniej tak mu się wydawało. Od tej pory Julek przychodził codziennie. Po kilkunastu latach, gdy był już mężczyzną przyniósł ze sobą martwą owieczkę. Powiedział, że to prezent dla smoka na dowód przyjaźni. Smok, jak już wspominałam, był wegetarianinem, ale nie chciał robić przykrości przyjacielowi i zjadł owcę, mimo, iż mu nie smakowała. Nagle poczuł palący ból w gardle i w żołądku. Czuł się jakby miał wybuchnąć. Pochylił się nad Wisłą i zaczął pić. Pić, jak jeszcze nigdy dotąd. Nagle poczuł jeszcze większy ból.
Potem usłyszał głośny huk… I nic już więcej nie czuł. Unosił się, to było pewne. Spojrzał w dół. Zobaczył radujących się ludzi i Julka, który robił to samo, odbierając nagrodę od króla. Było to obiecane dwadzieścia sztabek złota. Smok pomyślał: - A ja i tak zawsze będę uważał cię za przyjaciela... Była to ostatnia rzecz jaką zrobił w swoim życiu.

Zapraszam do czytania kolejnych postów! ;-)
Gabrysia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz