15 lutego 2016

Sprawozdanie z wycieczki do cyrku

Moja wycieczka odbyła się 14 września, ciepłego popołudnia. Wzięło w niej udział kilkoro osób z mojej rodziny, oraz moja przyjaciółka Patrycja. 
 
W ten dzień, ok. godziny 17:00 wyjechaliśmy spod domu. Siedziałam w samochodzie razem z moim dziadkiem, mamą, bratem oraz z Patrycją. Musieliśmy się śpieszyć, ponieważ spektakl zaczynał się już o godzinie 18:30. Mieliśmy trudności z dojechaniem i omal się nie spóźniliśmy. Cyrk był rozstawiony na błoniach krakowskich. Był to piękny, kolorowy i oświetlony namiot, wręcz kuszący do wejścia. Było bardzo głośno. Wszyscy krzyczeli, grała głośna muzyka. Cyrk było więc widać i słychać z bardzo daleka. Podeszliśmy do pana, który sprzedawał bilety. Wyglądał dość zabawnie. Ubrany był w czerwony, długi płaszcz ze złotymi guzikami oraz blaszkami na ramionach, tego samego koloru. Ja i Patrycja podeszłyśmy do niego z uśmiechem, a on odpowiedział nam tym samym. Dorośli podali mu bilety. On zaś, otworzył furtkę, z drogą prowadzącą do wejścia wielkiego namiotu. Na trawie był rozłożony czerwony dywan. Dookoła leżały kolorowe cekiny. Weszliśmy do środka. Przy wejściu stał ubrany, tak samo jak pan od biletów, inny pracownik, pokazujący nam miejsca po boku wielkiej kolorowej areny. Usiedliśmy. Wokół dało się czuć narastające napięcie i oczekiwanie. Dopiero o godzinie 18:40 zaczęło się przedstawienie. Zabrzmiała wesoła, skoczna muzyka i na arenę wyszedł pan, który okazał się być kierownikiem cyrku. Wytłumaczył o czym będzie spektakl oraz, że artyści bardzo się napracowali i proszą o docenienie. Rozległy się oklaski i kierownik zszedł. Następnie wszedł żongler. Żonglował świetnie! Kręglami, piłeczkami, a na końcu przez chwilę stopami. Wiwatom nie było końca. Mężczyzna ukłonił się i po chwili zniknął za kurtyną. Później nastrój był bardzo poważny, w porównaniu do poprzedniego występu. Wyszła młoda kobieta, ubrana w zielony strój, taki jak kąpielowy. Nad nią zawisła długa lina w kształcie węża, a cała sceneria przypominała dżunglę. Później kobieta wykonywała różne akrobacje, zwisając głową w dół na samych nogach, robiąc różne przewroty, koziołki itp. Rozległy się oklaski. Utalentowana pani ukłoniła się i zeszła. O godzinie 19:45 ogłoszono przerwę. Z Patrycją biegałyśmy jak szalone przed cyrkiem, zderzając się ze sobą i śmiejąc się. Równo o 20:00 wznowiono spektakl i na arenę wbiegły konie, a za nimi jakaś pani w złotym pióropuszu. Konie, będąc posłuszne pani z batem, goniły, wykonywały sztuczki i szczerząc zęby, próbowały wyrwać ludziom popcorn z rąk. Gdy te zniknęły za kurtyną, pojawiła się kolejna artystka, razem z gołębiami, fretką, kotem, dwoma psami i małpką kapucynką. Kot wdrapał się kobiecie na ramiona. Na nim stała małpka, kręcąc hula-hop, na którym były gołębie. W tym czasie, fretka kręciła się w specjalnym kółku. Później weszli klauni, następnie para balansująca na linie, a jeszcze potem akrobaci, kręcący się na prostym słupie. 
 
Na sam koniec, dzieciom pozwolono zrobić sobie zdjęcia z kapucynką i przejechać na kucyku lub wielbłądzie. Zmęczeni, ale zadowoleni ruszyliśmy do domu. Było późno, bo 21:32. W "Cyrku Zalewskim" bardzo mi się podobało. Był to dowód, że niektórzy ludzie mają niesamowite talenty i trzeba to docenić. Chętnie jeszcze kiedyś tam wrócę i jeszcze raz przeżyję te wesołe chwile, razem z artystami.
Gabrysia =)  

Sprawozdanie z wystawy klimatycznej

13 listopada 2015r. mieliśmy zaplanowany wyjazd na wystawę klimatyczną. Zbiórkę mieliśmy w naszej sali, czyli klasie 6a. Po przeliczeniu uczniów udaliśmy się na przystanek autobusowy ponieważ na miejsce mieliśmy dojechać komunikacją miejską.
 
Po przyjeździe na miejsce udaliśmy się na drugie śniadanie, ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia wystawy. Wszystko zaczęło się od prac grupowych na temat recyklingu. Mieliśmy za zadanie napisać coś ciekawego o recyklingu. Potem mieliśmy za zadanie zaprojektować i opisać własną torbę na zakupy. Następnie, weszliśmy na główną część wystawy, tam poruszyliśmy różne tematy o dobrych i złych działaniach dla klimatu, między innymi: dziura ozonowa, topnienie lodowców itp. Pod koniec mogliśmy się napić prawdziwego soku z jabłek.
 
Osobiście podobała mi się ta wycieczka. Dowiedziałem się dużo różnych rzeczy, o których nie wiedziałem. Mam nadzieję, że wiele osób ją odwiedziło.

Tomek

Sprawozdanie z wizytu w Muzeum PRL-u

W czerwcu, gdy byłam jeszcze w starej szkole, pani zaplanowała wycieczkę do muzeum PRL-u. Wtedy zorientowałam się, że jedziemy dokładnie w dzień moich urodzin, czyli 18 czerwca. Byłam ucieszona, ponieważ kocham samochody w stylu PRL.
 
Droga była bardzo długa i nudna. Razem z moją koleżanką Zuzią liczyłyśmy ludzi na rowerach. Naliczyłyśmy ponad 10 osób. Gdy dojechaliśmy podszedł do nas pan przewodnik i zaprowadził do muzeum. Najpierw zobaczyliśmy stare motory, samochody i domy. Dowiedzieliśmy się w co kiedyś dzieci się bawiły. Dla mnie najciekawszą grą była "Guma". W następnej sali pokazali nam film o tym jak obchodziło się święta narodowe. W następnej sali pokazane były płaskorzeźby. Na nich znajdowały się sceny ze zwierzętami, np.: wyprowadzanie psa na pole, pasienie owiec itp. W następnym pomieszczeniu było dużo rzeczy codziennego użytku, np.: telewizor, radio, czajnik i inne. Potem wysłuchaliśmy opowieści. Niestety, nie pamiętam o czym była. Gdy wyszliśmy z muzeum była godzina 11.00, a wycieczka kończyć się miała o 14.00. Poszliśmy na plac zabaw na dwie godziny. O 13.00 poszliśmy do McDonalda. Nie lubię McDonalda, więc siedziałam i rozmawiałam z Zuzią.
 
Gdy wróciliśmy przypomniało mi się, że mam torbę z cukierkami z okazji urodzin. Poczęstowałam wszystkich, a cała moja klasa złożyła mi życzenia. Podsumowując, wycieczka była interesująca. To były bardzo ciekawe i dobre urodziny. Nigdy ich nie zapomnę!
Julia

Samochód w stylu PRL-u./Fot.: Rmhermen./Źródło: www.wikipedia.org

Impreza Andrzejkowa

Był wieczór 29 listopada 2015r. aż nagle dowiedziałam się, że jedziemy na Andrzejki... Było około godziny 20 wieczorem. Na imprezie było 3 chłopaków, a ja niestety byłam jedyną dziewczyną. Jeden chłopak był z mojej klasy, oprócz tego byli też dorośli.
 
Wieczorem były wróżby, np. losowało się nazwę kwiatka i pani potem czytała co to oznacza. Była też wróżba kim byliśmy w przeszłości i kim będziemy. Razem z kolegami bawiliśmy się np.: w chowanego przy zgaszonym świetle, a ponieważ była noc, więc nic nie widzieliśmy. Później była krótka bitwa na nerfy i graliśmy na kinekcie w gwiezdne wojny. Dorośli wołali nas od czasu do czasu na wróżby. Gdzieś około godziny 1.00 w nocy byliśmy już tak zmęczeni, że nie przychodziło nam do głowy w co możemy się bawić. Za niedługo wszyscy goście zaczęli zbierać się do drzwi.
 
Ogólnie było dobrze szkoda, że nie było więcej dziewczyn. Byłam zmęczona, chyba tak samo jak reszta, bo niemieliśmy już ochoty na niektóre gry. Wróciłam zadowolona i szczęśliwa z tak fajnej imprezy.